Zapraszam na ciastka energetyczne orzechowo-owsiane z rodzynkami.
Bazują na przepisie, który prezentowałam wcześniej: https://skutecznie.tv/2017/06/ciastka-czekoladowo-orzechowe-bez-maki-cukru/ (ciastka czekoladowe bez mąki i cukru). Zatem też będą fit, a piekę je z myślą o przekąskach na wyjazd w góry. Takie ciastka są o wiele lepsze od kupnych batoników, potrafią nasycić, nie są zbyt słodkie, no i dają sporo energii.
Sprawdzą się w roli przekąski na wynos, zarówno po treningu, jak i np. do szkoły czy pracy. Mam nadzieję, że Wam się spodobają.
Składniki oraz szczegółowy przepis podaję poniżej. Wypróbuj i podziel się Twoją opinią! A oto krótki filmik jak zrobić energetyczne ciastka orzechowo-owsiane:) Zapraszam do obejrzenia!
Energetyczne ciastka orzechowo-owsiane
czas przygotowania: do 15 minut + ok. 20 minut pieczenia
/proporcje na 2 blachy (ok. 24 sztuki)/
- 2 szklanki płatków owsianych (biorę górskie)
- 1 szklanka orzechów (mogą być ulubione, najczęściej biorę mieszankę np. włoskich, laskowych, nerkowca i migdałów)
- 1/2 szklanki łuskanych pestek dyni
- 1/2 szklanki łuskanych pestek słonecznika
- 1/2 szklanki rodzynek (lub siekanych suszonych daktyli)
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka oleju kokosowego lub masła (dla chrupkości)
- do dosłodzenia i związania ciasta:
– 5 łyżek syropu klonowego lub miodu
– 2/3 szklanki wody –ważne(!) zużywam ją tylko do pożądanej konsystencji tj. leję stopniowo i oceniam czy trzeba/nie trzeba dolać
LUB jak w prezentowanej wersji:
– 2/3 szklanki bardzo słodkiej wody z moczenia daktyli, która została mi z granoli (tej: https://skutecznie.tv/2017/06/domowa-granola-sniadanie-chrupania/)
Płatki owsiane wsypuję do blendera i rozdrabniam, dość drobno, na grubszą mąkę. Przesypuję do większej miski.
Następnie rozdrabniam orzechy, pestki dyni i słonecznik –również wsypuję do blendera i blenduję (nie na mąkę, ale drobno). Zblendowane dosypuję do płatków.
Dodaję rodzynki i cynamon, po czym składniki suche starannie mieszam.
Rodzynki można przed dodaniem posiekać. W prezentowanej wersji dawałam w całości, bo na takie miałam ochotę, ale przyznam, że czasem je siekam –zależy od ochoty:)
Do wymieszanych dodaję składniki mokre:
– wersja klasyczna: coś do słodzenia np. miód, syrop klonowy, daktylowy, itp., w ostateczności cukier oraz wodę do związania ciasta
– w prezentowanej wersji (patrz film) dodałam wodę z namaczania daktyli, która została mi z innego przepisu. Taka woda jest słodka i jej słodycz w zupełności wystarczyła mi w tych ciastkach, więc już nie dosładzałam (nie lubię mocno słodkich przekąsek energetycznych). Sprawdziło się to dla mnie bardzo dobrze, ale dzieci stwierdziły, że ciastka mogłyby być bardziej słodkie, więc przed pieczeniem warto masę skosztować i dostosować do własnych preferencji lub skorzystać z opcji „wersja klasyczna”;)
Niezależnie od wybranego wariantu wodę dolewam stopniowo, by za bardzo nie rozwodnić ciasta.
I na koniec dodaję jeszcze olej kokosowy lub masło i starannie mieszam. Ciasto powinno się zlepiać w kulkę/ciastka, nie rozpadać się i nie rozpływać w dłoni –tak, jak na ciastka. Ilość wody może zależeć od płatków, bo te są różne, więc to stopniowe dolewanie jest dość istotne.
Blachę wykładam matą do pieczenia lub pergaminem i zwilżonymi w wodzie dłońmi formuję takie ciastka, na jakie mam ochotę. U mnie małe kulki (mniej więcej łyżeczka ciasta), które układam na przygotowanej blasze i spłaszczam np. dłonią lub łyżką czy widelcem. Dłonie często zwilżam, by ciasto się nie kleiło do skóry.
Ciastka zachowują formę w trakcie pieczenia, w sensie: nie rozpływają się, więc można je układać blisko siebie, zachowując rozsądne odstępy. Z tej ilości wychodzą 2 blachy ciastek.
Uformowane wstawiam do rozgrzanego do 180 st. C piekarnika i piekę na drugiej półce od dołu w funkcji grzanie góra-dół.
Ja zwykle piekę 2 blachy na raz, choć można też piec blachę po blasze, czyli każdą osobno. Jeśli chodzi o czas pieczenia, to obserwuję. U mnie trwa to ok. 20 minut, ale każdy piekarnik jest inny, więc jak zawsze: piekąc pierwszy raz, najlepiej po prostu obserwować i kiedy zaczynają brązowieć są dobre. Czas zależy też od grubości –cienkie pieką się krócej, grubsze dłużej.
Upieczone wyjmuję z piekarnika i zostawiam aż ostygną.
Przechowuję w szczelnym pojemniku z pokrywką, a jeśli chcę wziąć na wynos to przekładam do mniejszego pudełka, również pokrywką, by się nie kruszyły. Moja porcja to 4-5 ciastek i tym spokojnie nasycam się na dość długi czas.
Ciastka są bardzo smaczne, przyjemne do jedzenia, niezbyt słodkie (choć oczywiście można je dosłodzić według własnych upodobań).
Ja bardzo lubię je w towarzystwie owocu (z jabłkiem, bananem, truskawkami, itp.) lub surowej marchewki, ale podczas wyjścia w góry zwykle wystarczają mi same (choć bywa, że mam jakieś jabłko w plecaku, jeśli znajdzie się na nie miejsce;)).
Przechowuję do tygodnia –dłużej nie sprawdzałam, bo jak już je upiekę, to zwykle jemy na bieżąco i jakoś tak w ciągu tygodnia, często szybciej, znikają z pudełka.
A tu fotka z wypadu w Karkonosze, gdzie ciasteczka były dopalaczem i smaczną przekąską w jednym;) Sprawdziły się śpiewająco.
Smacznego!
:: Spróbujesz? A może już po wszystkim i zajadasz się… ze smakiem:)?
Wyślij link do przepisu znajomym i/lub wpisz kilka słów w Komentarzach, dzieląc się Twoją opinią -dziękuję!
3 Komentarze
Alicja
Przepyszne, choć ja za pierwszym razem nie zmielilam słonecznika i dyni 🙂 Ale i tak były wyśmienite
Sylwia
Spróbuję, wyglądają przepysznie:)
Bozena
Na pewno zrobię bo podobne czekoladowe super się udają. Zdrowy deser do schrupania!